Myślę, że Homer
mógłby być dumny, że losy jego bohaterów przytaczane są w tak banalnym
kontekście jak siatkówka - która z pewnością nie była wtedy tak popularna jak w
naszych czasach. Nasze życie w większości przypadków składa się z prozaicznych
czynności. Rzadko mamy okazję brać udział w wielkich wydarzeniach, a tym
bardziej być ich głównymi bohaterami.
Każdy mecz to swoista
bitwa gladiatorów stoczona na boisku, czasem z rywalem, a czasem też z samym
sobą. Jak więc wykorzystać swoje atuty - niekoniecznie predysponujące do bycia
siatkarskim liderem - i przekuć je w sukces przynoszący osobisty, ale co
najważniejsze drużynowy sukces ? Jak przekuć w realne korzyści w postaci
zdobyczy punktowych?
Drużyna 40-LATKÓW
- MARIAN – SUPER MARIO
Możliwe, iż
pierwiastek boski Achillesa przyczynił się do jego zwycięstwa nad Hektorem w
pojedynku pod murami Troi. Jednak Marian, zwracający na siebie uwagę raczej ziemskimi przymiotami, skutecznie
rywalizuje z innymi herosami. Efektownie przekonuje Nas, że oprócz tego, że
jest - co nie ulega wątpliwości - boskim stworzeniem, to nie jest pozbawiony
pierwiastka boskości zapewniającego mu sukces na arenie gladiatorów.
Co sprawia, że Marian
bryluje na boisku wśród znacznie wyższych kolegów z drużyny? Nie jest on przecież
głównym filarem swojej drużyny, ale niewątpliwie jej silną podporą. Jego wzrost,
czy skoczność nie budzą podziwu czy respektu u przeciwnika jednak w trakcie gry
prezentuje świetne wyczucie tempa, co przenosi się na wiele punktowych bloków
nawet na znacznie młodszych i wyższych zawodnikach. Blok jest tym elementem
siatkarskiego podwórka, w którym Marian sprawdza się jak nikt inny. Blokuje
piłkę - nie zawodnika - ma świetną orientację na siatce, pozostaje niewidoczny
dla przeciwnika, aż do momentu gdy jego ręce pojawiają się ponad siatką, a
piłka wraca na stronę rywala skutecznie wpadając w pole gry. Niejeden
doświadczony gracz poczuł na własnej skórze ów niesamowity, przyczajony do
ostatniej chwili blok.
Marian pokazuje nam
się także jako atakujący. Atakuje ze specyficznej, bardzo nisko zagranej piłki.
Inny nie zdążyłby do niej, ale Marian zdąża i jeszcze punktuje. Co ciekawe
obrona rywala wycofana na piąty - szósty metr boiska czeka na piłkę, a Marian
niestrudzenie i po wielokroć uderza ją w sam środek boiska tam gdzie mało kto
jej się spodziewa. Co więcej niejednokrotnie jego ataki wyprowadzane są z
miejsca bez najmniejszego nabiegu, co sugeruje rywalom, że piłka będzie
dostarczona w łatwy i przyjemny sposób. Nic bardziej błędnego.
I za to chwała
Marianowi na polu walki!!!
Drogi Hektorze z
pewnością masz swój typ na bohatera ligowych zmagań. Cokolwiek napiszesz
pamiętaj, że pięta Achillesa to bardzo newralgiczne miejsce. Miej baczenie na
ten fakt przy swoich inżyniersko - analitycznych poczynaniach. Zbyt intensywna
i wnikliwa analiza, której nie sprosta mój rączy umysł może mi pójść w pięty (a
szczególnie w jedną) i zakończyć tą jakże ciekawie zapowiadającą się polemikę.
PS.
Hektorze! Nawiązując
do Twojego wcześniejszego wpisu perfekcyjna gra polega na umiejętności
wielokrotnego powtarzania tych samych akcji oraz dużego rozeznania w tym co
dzieje się na boisku tak by weryfikować swoje zagrania aby przynosiły zdobycze
punktowe. Z racji naszych amatorskich umiejętności, śmiem twierdzić że do
perfekcji zawodnicy mogą dążyć ale ciągle nam jej brakuje. Szereg zawodników
prezentuje bogatą paletę zagrań i umiejętności jednak w grze często przewija
się przypadkowość, a nie celowość zagrań - co w amatorskiej siatkówce nikogo
nie dziwi. Dla każdego zaangażowanego w grę zawodnika zdobycie punktu zagraniem
technicznym jest sukcesem, a każda zepsuta piłka okazją do nauczenia się czegoś
nowego i doszlifowania swojego warsztatu.
Życzę wszystkim zawodnikom
gracji oraz siatkarskiego polotu połączonego z odrobiną finezji. Jak również tego, by co
urodzi się w myślach zrealizowało się na boisku.
Achilles
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz