środa, 6 kwietnia 2016

A to już mała sensacja: TKKF UKLEINA - 40-LATKI WIŚNIOWA 3:1

Wymazując z pamięci wczorajszy mecz, postanowiłem, że skoro Leon tak "legendarnie" potraktował starcie TKKF z 40-LATKAMI z WIŚNIOWEJ, to położę dzieci i żonę wcześniej spać i udam się na meczyk.


Jako że aura dopisała serwując rozkosz temperaturową, tym chętniej zbliżałem się w stronę hali SP 3. Wykorzystując nieliche przesłanki, że z percepcją metodyczno-analityczną człek jest za pan brat, to wyszło mi że przy zwycięstwie UKLEINY w łeb może wsiąść całe to planowanie przyszłościowego wyglądu tabeli, łącznie z wagą zapowiadanego Wielkiego Meczu na koniec sezonu (tego meczu, którego nie było, bo grał ktoś, kto grac nie mógł, a teraz może, ale nie zawsze, bo mu nie wolno czasami jeszcze - proste, nie?) jako swoistego finału dla zmagań ligowych. Mocny wniosek wydedukowałem. Nieprawdaż? Ale dość dywagacji. Doszedłem. Pod halą parking nabity samochodami przeróżnej maści, jak dobra kasza skwarkami, co świadczy o obecności już kompletnych składów obydwu teamów i sporej rzeszy kibiców. Znalazłszy sobie przytulne miejsce na trybunie wśród licznej rozbawionej gawiedzi kibicowskiej czekam. Zaczyna się.

Chcecie bajki? O to bajka.

Po dwóch stronach siatki dwie drużyny, które w diametralnie różnych nastawieniach podchodzą do tego boju. Esencję rozmów podsłuchanych w kuluarach można sprowadzić do krótkiej formy:

TKKF - zwycięstwo? - możemy,
40-LATKI- zwycięstwo? - musimy.

Tego meczu nie można opisać w sposób standardowy, rozliczając nieudane zagrania, przebłyski geniuszu poszczególnych graczy, czy tez przypadki, gdzie ślepe szczęście wybierało raz jedną raz drugą stronę  wspomagając ją swa niewidzialną ręką. Dlaczego? Bo zatraciłoby to co zobaczyłem swoje piękno, widoczne tylko poprzez pryzmat całości jako spektaklu/widowiska. Obydwa zespoły zagrały tak, jakby piękno i technika, kunszt i doświadczenie były parami bliźniąt syjamskich. Co chwilę z trybun było słychać och i ach, jakim cudem to czy tamto. Powiem szczerze, że nie śledziłem wyniku punktowego poszczególnych setów, bo po prostu szkoda było odwracać wzrok od widowiska, patrząc na czarne kontury jakiś tam cyferek, które nieubłaganie odmierzały czas, wyznaczając nieuchronny koniec tego pięknego widowiska, a liczenie punktów zostawiłem nieomylnemu dziś w swych decyzjach arbitrowi Robertowi.
A co się działo na parkiecie? Wszytko było. Były atomowe ataki, były precyzyjne do bólu kiwki, były niesamowite i ofiarne obrony, były skuteczne bloki, asy serwisowe, długie wymiany i tempo spotkania, jak by to był mecz o mistrzostwo świata. Było bajecznie.

Pytałem się siebie jednocześnie mając gotowa odpowiedź: Czy ataki wyprowadzone przez Mistrzów stopowane blokiem przez adwersarzy tego teamu były źle wyprowadzone? Nie, to blokujący stanęli na wyżynach swych siatkarskich umiejętności. Czy ataki UKLEINY poprowadzone w teoretycznie puste pole z właściwą dla nich siłą i precyzją były źle wykonane? Nie to mistrzowie pokazywali swój kunszt w obronie własnego pola gry. I na odwrót. Długo by tak wymieniać, porównywać. Bajka trwała. Tak tworzyła się legenda i historia.

A zapyta mnie pewnie zaraz jakiś Achilles lub inna jednostka, a co to się stało mistrzu analiz wszelakich Hektorze, że wbrew wszystkim przesłankom to UKLEINA może unieść ręce w geście triumfu? Hmm. Ujmę to tak. Dzisiaj miałem wrażenie, że UKLEINA stwarzała wrażenie zsynchronizowanej maszyny, w której każdy trybik, każda śrubka i zapadka scaliły się w jedno. Każdy z zawodników gospodarzy zagrał tak jak by to był jego mecz życia - perfekcyjnie. Tak scementowanej drużyny nie ruszył młot pneumatyczny w postaci siły ognia i bloku, doświadczenia w rozegraniu i obronie drużyny z WIŚNIOWEJ. To właśnie ten monolit drużynowy wytworzył przewagę, przewagę kliku punktów, co dziś UKLEINIE wystarczyło do zwycięstwa.

Co teraz będzie? Ano ciekawie i pysznie będzie. Od dzisiaj mamy już trzy drużyny, które są w grze o koronę Mistrza Ligi 2016. Do końca już niewiele spotkań i tak ciekawej końcówki walki o mistrzostwo nikt się chyba nie spodziewał. Teraz każdy mecz, każdy set i punkt dla WIŚNIOWEJ, UKLEINY, BUZDYGANÓW jest tym najważniejszym, bo kto wie co będzie decydowało o układzie tabeli na koniec sezonu. 

A kolejka cudów trwa nadal .... . Co jutro się wydarzy?  Nie mogę się doczekać wszystkich rozstrzygnięć tej kolejki.


Hektor


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz