Achillesie
Pierwsze primo mój adwersarzu, to
faktycznie trafiłem kulą w płot w przewidywaniach dotyczących odgadywania
bohaterów Twego planu przybliżenia nam zacnych towarzyszy naszej zabawy w
siatkówkę. Powiem Ci szczerze, dławiąc w sobie porażkę w przedmiotowej
zgadywance, że opowiastka Twa była przednia, a tłumaczę swe nietrafione
typowanie tym, że w drużynach przeze mnie typowanych są również osobnicy o
przymiotach godnych wychwalenia.
Po drugie primo lub wręcz sekundo
to zgadzam się z Tobą w 100 % i cieszę się, że spod Twego pióra wyszła właśnie taka
sentencja, podsumowująca twój prozą pisany wywód. Wyróżniające się postacie naszej ligowej
gmatwaniny, które przytoczyłeś swym pisaniem i mając na uwadze to jak ująłeś
ich w Twym dziele faktycznie zasługiwały na coś więcej niż tylko figurowanie na
liście zgłoszeniowej wraz z liczbą lat przy nazwisku. Musze Ci tez powiedzieć,
że pełen dumy jestem, że wyciągnąłeś właśnie takie osoby które nie zajmują się
notorycznym zdobywaniem punktów, a "odwalają" czarną robotę w polu. Dotykasz
poprzez to pewnej delikatnej, aczkolwiek istotnej kwestii. Tu jest też szkopuł
cały w prowadzeniu statystyk meczowych w formie weryfikacji nazwijmy to
efektywności punktowej danego gracza. Co mam na myśli? Otóż pomijając fakt, że
sprawą prozaicznie prostą jest to, iż np. dziewczyny trudniące się w naszej
Lidze głównej rozgrywaniem, mają rzadką sposobność zdobywania punktów i
naturalną rzeczą jest to że ich efektywność meczowa często jest ujemna. Co
prawda każdy z nas znający specyfikę naszego grania to rozumie, ale osoba
postronna czytając raporty po meczowe, w formie suchych tabelek, to juz
niekoniecznie sobie z tego zdaje sprawę. Co więcej. W przypadku płci
niekoniecznie najładniejszej (czyli osobników męskich), też są zawodnicy,
którzy trudnią się rozgrywaniem, lub występowaniem na pozycji libero. Tacy
gracze również kończą mecz, z nazwijmy to delikatnie mówiąc niekorzystnym
bilansem pomiędzy punktami zdobytymi i błędami popełnionymi w trakcie gry. I tu
pomyślisz zapewne żem popisał cóżem wiedział i na tym poprzestanę. Nic bardziej
mylnego. Otóż sięgnę na wyższą półkę poruszonego problemu. Każdy z zawodników
posiada pewne przymioty, które stawiają go w roli wartościowego członka zespołu
i niekoniecznie jest to właśnie zdobywanie punktów. Zwróć uwagę na to, jak gra
danego siatkarza może wpływać na jego zespół, oraz na grę przeciwnika. Nie
mówię tu o wartościach psychologicznych objawiających się tym że z kimś czujemy
się pewniej na boisku, ale o relacjach zachodzących w trakcie meczu pomiędzy
faktem, w której części boiska przebywa w danej chwili dana osoba, a reakcją na
to drużyny przeciwnej podczas np. jej ataku lub zagrywki, lub drużyny własnej
podczas obrony lub ataku. Czy abym się nieco nie zagalopował w swych
rozważaniach i poplątał swój wywód jak "węzeł gordyjski"? No może
troszkę to nieczytelne, więc wyjaśniam czym prędzej zanim zniechęcę Cię od
dalszej lektury. Jeżeli drużyna A dysponuje wysokim graczem dobrze blokującym
przebywającym w polu ataku w pierwszej linii to drużyna B siłą rzeczy większość
rozegrań będzie kierowała do zawodnika, który atakując raczej nie natknie się
na rozczapierzone łapczyska gracza z drużyny A. Idąc dalej. Ten sam gracz z
drużyny A, jeżeli jest osobą zdolną do wykonania silnego i skutecznego ataku,
to siłą rzeczy ściąga na siebie uwagę blokujących drużyny B i przeważnie
oczekuje na jego atak mur w postaci podwójnego, a i często potrójnego bloku. No
i gdzie tu ta wartość dodana? Ano właśnie w tym tkwi cała chytrość mego wywodu,
że ściągając na siebie uwagę bloku, umożliwia On poprzez to właśnie atak
swojemu współpartnerowi, który tego bloku (przynajmniej nie tak mocnego) może
sie już nie obawiać. Po drugie przeciwnicy z drużyny B atakując będą się
starali go ominąć bijąc po ciasnym skosie, lub kiwając, albo też wystawiając
piłki na przeciwległą stronę siatki. To znacznie ułatwia skuteczne ustawienie w
obronie drużynie A i powoduje spadek skuteczności u przeciwników i tym samym redukuje
alternatywy w skutecznym wyprowadzeniu ataku dla drużyny B. Takich przykładów można by
mnożyć. Punkty zdobyte przez drużynę A w wyniku obecności jakiegoś gracza na
boisku, a popełnione błędami przez drużynę B są trudne do wykazania w
statystykach dedykowanych temu graczowi, a mogą stanowić pokaźny zbiór który
znacznie podnosi efektywność takiej osoby. Więc niby są to akcje bez zdobytego
punktu przez tego osobnika, a jednak punktowe dla jego drużyny i zdobyte bądź
co bądź dzięki niemu.
No i co począć teraz z tymi
bohaterami punktującymi "nie wprost"? Jak ich uhonorować, wyłowić i
na piedestale usadowić? No cóż. Aby przedstawić światu takie persony, trzeba by
poświęcić mnóstwo czasu na analizę każdego meczu pod tym właśnie kątem, aby móc
im te punkty przypisać. Jednakże cała sztuka polega na tym, aby w gronie
własnej drużyny wydobyć z czeluści minionych spotkań ligowych takie fakty i
wyciągając wnioski wykorzystywać to podczas boiskowych zmagań, poprawiając
skuteczność punktową dla drużyny. Tak właśnie czynią (moja obserwacja) drużyny
40-latków i Czwartki. 40-latki po mistrzowsku rozpracowali ostatnich ligowych przeciwników
(Są Gorsi i Buzdygany) co pozwoliło im zdobyć punkty na wagę mistrzostwa naszej
Ligi, a Czwartkom uzyskać upragnione trzecie miejsce.
I na koniec taki temat do małej polemiki, lub całkowitej aprobaty: Liga, w której mam zaszczyt i radość okrutną uczestniczyć jest tworem, który uporządkował
granie amatorskie dla rzeszy mieszkańców naszego powiatu. Nieraz już pochwalne
psalmy na temat tej idei głosiłem, aczkolwiek mam takie poczucie, że nie
wypełnia Ona w 100% zapotrzebowania na siatkówkę dla mas. Rozgrywki ligowe
okute w regulamin, uporządkowane organizacyjnie mają same w sobie dużo zalet
jak i jednak wad. Jedną z nich są pewne obostrzenia regulaminowe, które eliminują z
możliwości uprawiania tej dyscypliny w przyjętych ramach części osobników, gdyż: nie można dopisać w trakcie sezonu nowej drużyny, mamy limity/obostrzenia wiekowe, występować muszą dwie kobiety (dla mnie to oczywiście
nie zarzut, ale wręcz przyjemność obcowania z płcią piękną na jednym boisku
podczas wspólnego wysiłku fizycznego), itp. To Liga, a do niej alternatywą jest turniej.
Turnieje zorganizowane wedle jakiś prawideł są obarczone również pewnymi
zakazami i nakazami, ale ich przewaga polega na tym, że co turniej to inne
wymagania. Raz to są Igrzyska dla kobiet, raz dla drużyn mieszanych, raz z
limitem wiekowym +35, raz w formule Open. Każdy więc znajdzie coś dla siebie. Zastanawia
mnie to, jak teraz spojrzeć na ewentualną victorię w turnieju, w zestawieniu z
ligowym triumfem. Mam swój pogląd na ten temat i skłaniam się ku nazwijmy to
górnolotnie "wyższej formie doskonałości", systematycznej pracy i
uporządkowania w formę długodystansową rozgrywek, czyli ku rozgrywkom ligowym,
aczkolwiek Ci powiem w tajemnicy, że me serce co raz się żywiej podrywa, gdy
mam okazje zagrać w jakimś turnieju. Czy podzielisz moją opinię, czy zbesztasz
jak młokosa wykazując nieprawdziwość mego pojmowania sytuacji?
Hektor
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz