sobota, 18 czerwca 2016

Pięta Achllesa

Achillesie

Pierwsze primo mój adwersarzu, to faktycznie trafiłem kulą w płot w przewidywaniach dotyczących odgadywania bohaterów Twego planu przybliżenia nam zacnych towarzyszy naszej zabawy w siatkówkę. Powiem Ci szczerze, dławiąc w sobie porażkę w przedmiotowej zgadywance, że opowiastka Twa była przednia, a tłumaczę swe nietrafione typowanie tym, że w drużynach przeze mnie typowanych są również osobnicy o przymiotach godnych wychwalenia.

Po drugie primo lub wręcz sekundo to zgadzam się z Tobą w 100 % i cieszę się, że spod Twego pióra wyszła właśnie taka sentencja, podsumowująca twój prozą pisany wywód. Wyróżniające się postacie naszej ligowej gmatwaniny, które przytoczyłeś swym pisaniem i mając na uwadze to jak ująłeś ich w Twym dziele faktycznie zasługiwały na coś więcej niż tylko figurowanie na liście zgłoszeniowej wraz z liczbą lat przy nazwisku. Musze Ci tez powiedzieć, że pełen dumy jestem, że wyciągnąłeś właśnie takie osoby które nie zajmują się notorycznym zdobywaniem punktów, a "odwalają" czarną robotę w polu. Dotykasz poprzez to pewnej delikatnej, aczkolwiek istotnej kwestii. Tu jest też szkopuł cały w prowadzeniu statystyk meczowych w formie weryfikacji nazwijmy to efektywności punktowej danego gracza. Co mam na myśli? Otóż pomijając fakt, że sprawą prozaicznie prostą jest to, iż np. dziewczyny trudniące się w naszej Lidze głównej rozgrywaniem, mają rzadką sposobność zdobywania punktów i naturalną rzeczą jest to że ich efektywność meczowa często jest ujemna. Co prawda każdy z nas znający specyfikę naszego grania to rozumie, ale osoba postronna czytając raporty po meczowe, w formie suchych tabelek, to juz niekoniecznie sobie z tego zdaje sprawę. Co więcej. W przypadku płci niekoniecznie najładniejszej (czyli osobników męskich), też są zawodnicy, którzy trudnią się rozgrywaniem, lub występowaniem na pozycji libero. Tacy gracze również kończą mecz, z nazwijmy to delikatnie mówiąc niekorzystnym bilansem pomiędzy punktami zdobytymi i błędami popełnionymi w trakcie gry. I tu pomyślisz zapewne żem popisał cóżem wiedział i na tym poprzestanę. Nic bardziej mylnego. Otóż sięgnę na wyższą półkę poruszonego problemu. Każdy z zawodników posiada pewne przymioty, które stawiają go w roli wartościowego członka zespołu i niekoniecznie jest to właśnie zdobywanie punktów. Zwróć uwagę na to, jak gra danego siatkarza może wpływać na jego zespół, oraz na grę przeciwnika. Nie mówię tu o wartościach psychologicznych objawiających się tym że z kimś czujemy się pewniej na boisku, ale o relacjach zachodzących w trakcie meczu pomiędzy faktem, w której części boiska przebywa w danej chwili dana osoba, a reakcją na to drużyny przeciwnej podczas np. jej ataku lub zagrywki, lub drużyny własnej podczas obrony lub ataku. Czy abym się nieco nie zagalopował w swych rozważaniach i poplątał swój wywód jak "węzeł gordyjski"? No może troszkę to nieczytelne, więc wyjaśniam czym prędzej zanim zniechęcę Cię od dalszej lektury. Jeżeli drużyna A dysponuje wysokim graczem dobrze blokującym przebywającym w polu ataku w pierwszej linii to drużyna B siłą rzeczy większość rozegrań będzie kierowała do zawodnika, który atakując raczej nie natknie się na rozczapierzone łapczyska gracza z drużyny A. Idąc dalej. Ten sam gracz z drużyny A, jeżeli jest osobą zdolną do wykonania silnego i skutecznego ataku, to siłą rzeczy ściąga na siebie uwagę blokujących drużyny B i przeważnie oczekuje na jego atak mur w postaci podwójnego, a i często potrójnego bloku. No i gdzie tu ta wartość dodana? Ano właśnie w tym tkwi cała chytrość mego wywodu, że ściągając na siebie uwagę bloku, umożliwia On poprzez to właśnie atak swojemu współpartnerowi, który tego bloku (przynajmniej nie tak mocnego) może sie już nie obawiać. Po drugie przeciwnicy z drużyny B atakując będą się starali go ominąć bijąc po ciasnym skosie, lub kiwając, albo też wystawiając piłki na przeciwległą stronę siatki. To znacznie ułatwia skuteczne ustawienie w obronie drużynie A i powoduje spadek skuteczności u przeciwników i tym samym redukuje alternatywy w skutecznym wyprowadzeniu ataku dla drużyny B. Takich przykładów można by mnożyć. Punkty zdobyte przez drużynę A w wyniku obecności jakiegoś gracza na boisku, a popełnione błędami przez drużynę B są trudne do wykazania w statystykach dedykowanych temu graczowi, a mogą stanowić pokaźny zbiór który znacznie podnosi efektywność takiej osoby. Więc niby są to akcje bez zdobytego punktu przez tego osobnika, a jednak punktowe dla jego drużyny i zdobyte bądź co bądź dzięki niemu.

No i co począć teraz z tymi bohaterami punktującymi "nie wprost"? Jak ich uhonorować, wyłowić i na piedestale usadowić? No cóż. Aby przedstawić światu takie persony, trzeba by poświęcić mnóstwo czasu na analizę każdego meczu pod tym właśnie kątem, aby móc im te punkty przypisać. Jednakże cała sztuka polega na tym, aby w gronie własnej drużyny wydobyć z czeluści minionych spotkań ligowych takie fakty i wyciągając wnioski wykorzystywać to podczas boiskowych zmagań, poprawiając skuteczność punktową dla drużyny. Tak właśnie czynią (moja obserwacja) drużyny 40-latków i Czwartki. 40-latki po mistrzowsku rozpracowali ostatnich ligowych przeciwników (Są Gorsi i Buzdygany) co pozwoliło im zdobyć punkty na wagę mistrzostwa naszej Ligi, a Czwartkom uzyskać upragnione trzecie miejsce.

I na koniec taki temat do małej polemiki, lub całkowitej aprobaty:  Liga, w której mam zaszczyt i radość okrutną uczestniczyć jest tworem, który uporządkował granie amatorskie dla rzeszy mieszkańców naszego powiatu. Nieraz już pochwalne psalmy na temat tej idei głosiłem, aczkolwiek mam takie poczucie, że nie wypełnia Ona w 100% zapotrzebowania na siatkówkę dla mas. Rozgrywki ligowe okute w regulamin, uporządkowane organizacyjnie mają same w sobie dużo zalet jak i jednak wad. Jedną z nich są pewne obostrzenia regulaminowe, które eliminują z możliwości uprawiania tej dyscypliny w przyjętych ramach części osobników, gdyż: nie można dopisać w trakcie sezonu nowej drużyny, mamy limity/obostrzenia wiekowe, występować muszą dwie kobiety (dla mnie to oczywiście nie zarzut, ale wręcz przyjemność obcowania z płcią piękną na jednym boisku podczas wspólnego wysiłku fizycznego), itp. To Liga, a do niej alternatywą jest turniej. Turnieje zorganizowane wedle jakiś prawideł są obarczone również pewnymi zakazami i nakazami, ale ich przewaga polega na tym, że co turniej to inne wymagania. Raz to są Igrzyska dla kobiet, raz dla drużyn mieszanych, raz z limitem wiekowym +35, raz w formule Open. Każdy więc znajdzie coś dla siebie. Zastanawia mnie to, jak teraz spojrzeć na ewentualną victorię w turnieju, w zestawieniu z ligowym triumfem. Mam swój pogląd na ten temat i skłaniam się ku nazwijmy to górnolotnie "wyższej formie doskonałości", systematycznej pracy i uporządkowania w formę długodystansową rozgrywek, czyli ku rozgrywkom ligowym, aczkolwiek Ci powiem w tajemnicy, że me serce co raz się żywiej podrywa, gdy mam okazje zagrać w jakimś turnieju. Czy podzielisz moją opinię, czy zbesztasz jak młokosa wykazując nieprawdziwość mego pojmowania sytuacji?

Hektor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz